Dawno, dawno temu gdy pojawił się pomysł wyjazdu na Sri Lankę postanowiliśmy, że skorzystamy z usług lokalnego przewodnika. Po przeczytaniu forum i przejrzeniu internetu wybór padł na Buddhika Gomis i to była nasza wygrana w "totka". Wszystkie przymiotniki opisujące pozytywne cechy charakteru jakie przyjdą Wam do głowy idealnie do niego pasują
:D . Jesteśmy bardzo zadowoleni i szczerze go polecamy.
Ale od początku.
Wylot 04.02.2017 r. WAW-KBP-CMB Powrót 19.02.2017 r. CMB-KBP-WAW Cena biletu 2.050 zł
Wiza przez internet 35$
Trip z przewodnikiem 2240$/7 osób (9 dni/8 nocy+hotel ze śniadaniem+odbiór z Tangalle i wzdłuż wybrzeża na lotnisko)
Na dobry początek dnia laguna w Negombo - trochę śmierdziało od wody.
Potem Hinduska Świątynia Murugan Temple z drepczącymi dookoła pawiami. Niestety ja z córką nie mogłam wejść do środka ze względu na krótkie spodenki. Gdy tak stałyśmy podszedł do nas "lokalny młodzieniec" z prośbą, że chce sobie z "młodą" zrobić zdjęcie
:D .
Następnie obejrzeliśmy tzw. "pola solne" czyli miejsca gdzie pozyskiwana jest sól.
Po drodze zatrzymujemy się na pierwsze kokosy. Pijemy wodę i wydłubujemy ze środka miąższ - pycha. Ostatni punkt dzisiejszego dnia to Mihinthale Rajamaha Viharaya (wstęp 5$/os.). Piękny kompleks, który warto zwiedzać wraz z zachodem słońca.
Tu też po raz pierwszy widzimy wszędobylskie małpy.
Dziś zwiedzamy Anuradhapura (wstęp 25$/os.). Trzeba pamiętać o odpowiednim stroju i ewentualnie skarpetkach (wszędzie chodzi się bez obuwia). Teren jest bardzo rozległy i mimo, że Buddhi podwozi nas z miejsca na miejsce i tak trzeba się dużo nachodzić.
Jadąc samochodem lub spacerując można spotkać takie to okazy.
Dziś zwiedzamy Muzeum Archeologiczne wraz z zabytkowym miastem Polonnaruwa (wstęp 25$/os.).
Po wyczerpującym poranku czas na egzotyczny posiłek
:D
Było dużo i pysznie więc trzeba to spalić
:lol:. Czas na Sigiriję (wstęp 30$/os.). Najpierw muzeum, w którym można obejrzeć krótki film jak kompleks pałacowy i twierdza wyglądały w oryginale, a potem wspinaczka po schodach na górę.
A z góry takie widoki.
Dorośli byli grzeczni przez cały dzień więc dostali od Buddhiego prezent - Arak King Edward
:), a dzieci na deser rambutana.
Dzień rozpoczynamy od Village Safari Tour (20$/os.) czyli przejazd bryczką, krótki rejs łodzią, wizyta w tradycyjnym lankijskim domu i powrót tuk tukiem. W lankijskim domu Panie pokazały jak obrać kokosa i zrobić z miąższu wiórki, a z wiórek pyszne placki, jak wyłuskać ryż czy też jak z chilli za pomocą kamienia zrobić pyszny sos.
Następnie obejrzeliśmy Złotą Świątynię w Dambulli (wstęp bezpłatny, ale proszą o kupno drobiazgu za "co łaska"). Jaskinie są przepiękne, klimatyczne i zawierają nieskończoną liczbę figur i malowideł Buddy.
A po drodze dla oddechu takie widoki.
Następnie odwiedzamy Regent Spice Garden (wstęp bezpłatny i nie ma obowiązku kupowania). Pan pokazuje różne roślinki i przyprawy oraz co z tego otrzymujemy i z czego nas to wyleczy. W takie różne cuda nie wierzę, ale małżonek kupił na moją alergię na słońce (wychodzą mi wypryski/krosty takie jak opryszczka zwana "zimnem" w różnych miejscach, jest to bardzo nieestetyczne i swędzi) olej z drzewa sandałowego wraz z kremem. Normalne leczenie trwa zazwyczaj 2 tygodnie i biorę wtedy antybiotyk i smaruję się dwoma rodzajami maści, a tu SZOK. Posmarowałam opryszczkę przez 2 kolejne wieczory i wszystko zeszło. Tanio nie było ale warto. Buddhi nas pogania bo musimy pędzić do Kandy na pokaz Regionalnych Tańców (wstęp 1000 LKR/os.)
Po występie szybko przemieszczamy się do Świątyni Zęba Buddy (wstęp 1500 LKR/os.). Jest po zmroku więc wszystko jest pięknie oświetlone i unosi się zapach kadzideł. W środku dużo ludzi, bo niedługo otworzą się drzwiczki i pielgrzymi wraz z turystami będą mogli przejść i ujrzeć ząb. Powiem szczerze, wszyscy się pchali, a przed otwartymi drzwiczkami byłam może 2 sekundy (nie wolno się zatrzymywać) i .... coś widziałam ale ząb to raczej nie był.
Po śniadaniu kręcimy się po Kandy i robimy drobne zakupy.
Następnie odwiedzamy http://www.hemachandras.com/ czyli miejsce gdzie są obrabiane kamienie i sprzedawane gotowe wyroby jubilerskie (wstęp bezpłatny). Na początek oglądamy film jak powstaje kopalnia i jak wydobywane są kamienie. Potem przechodzimy przez zakład między stanowiskami, gdzie można zobaczyć jak ręcznie wykonywane są pierścionki, kolczyki czy naszyjniki. Cała wycieczka jest tak sprytnie zorganizowana, że aby wyjść trzeba przejść przez sklep
:lol: Niestety "nie dla psa kiełbasa" - ceny od kilkuset do kilku tysięcy $
:shock: zabiły mnie. Ale jak kogoś stać to jak najbardziej. Wyroby piękne, oryginalne i na wszystko otrzymuje się certyfikat.
Jadąc dalej drogą natknęliśmy się na taki niespotykany dla nas widok. Drzewo całe oblepione wielkimi nietoperzami.
Było jeszcze przed południem, gdy okazało się, że mamy dużo wolnego czasu w dniu dzisiejszym (o co chodzi Buddhiemu - wolny czas, to niemożliwe, coś knuje
:D ). I choć Elephant Orphanage nie mieliśmy w planie to stwierdziliśmy, że skoro jest czas to jedziemy do Pinnawala (wstęp 2500 LKR/os.). Biletów można nie kupować, jeżeli chce się obejrzeć jak słonie idą nad rzekę (są tam ok. 2h), a potem wracają.
W drodze do hostelu Buddhi opowiada nam o Adam's Peak i dopiero wtedy wszyscy "zakumali", że my tam mamy wejść
:shock:
:lol: . Dzieci słysząc szczegóły od razu zorganizowały protest. Przedsmakiem tego co nas czeka, jest wejście do pokoju w hostelu. Budynek przylepiony jest do góry i nie ma windy, więc na wysokość ok. 6 piętra trzeba iść z buta po niewymiarowych schodach. A oto nasz hostel http://www.booking.com/hotel/lk/punsisi-rest.pl.html
10.02.2017 r.
Powiedziało się A, więc trzeba powiedzieć B i o godz. 1:00 wyruszamy w drogę na szczyt. Cała trasa jest oświetlona, a przez pierwsze kilometry idzie się wzdłuż niezliczonej ilości straganów z bibelotami i jedzeniem. Trafiliśmy niestety na Święto Pełni Księżyca i weekend jednocześnie więc pielgrzymów były setki jak nie tysiące. W takiej masie ludzi szło się bardzo ciężko. Jedni lewą stroną, inni prawą, a jeszcze inni środkiem. Momentami miałam wrażenie, że częściej chodzę od lewa do prawa omijając ludzi niż do góry. Do tego schody, schody i jeszcze raz schody. Wysokie, długie, niskie, krzywe - tragedia (wiem, wiem kiepskiej baletnicy .... i tak dalej). Syn zaczął marudzić, że zaczyna go boleć brzuch, ale jeszcze trochę da radę. Im wyżej tym było coraz zimniej i coraz więcej ludzi, a wokoło czuć pot i mocz. Gdy przeszliśmy mniej więcej 3/4 drogi nogi zaczęły piec niemiłosiernie więc zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek i głosowanie. Jednogłośnie poddajemy się i schodzimy. Nasi przyjaciele twardo poszli dalej, ale ze względu na dużą liczbę pielgrzymów utknęli 30 m przed bramą. Wschód słońca widzieli i nawet pokazali nam zdjęcia
:D . Do pokoju dotarliśmy o 5:00, ale o spaniu nie ma mowy, bo o 6:00 z "radiowęzła" rozlegają się modlitwy i śpiewy na całą okolicę.
Widok z tarasu hostelowego pokoju.
Po nocnych męczarniach czas na piękne widoki i wodospady.
Po Twojej relacji już wiem, że tylko 3 dni z przewodnikiem to była mądra decyzja
:lol: Nie dałabym rady 8 dni i tylu zaplanowanych atrakcji. Ale fajnie, że sie Wam podobało. Ja wróciłam zachwycona.I a propos biletów do świątyń w jaskiniach w Dambulli - jak najbardziej są płatne, bodajże 1500 rupii. Widać Wasz przewodnik zrobił Wam prezent
;)
My zwiedzaliśmy z Buddhiką Sri Lankę zaraz po Was w terminie 14-17.02. , 4 dni intensywnego zwiedzania i jazdy busem w zupełności nam wystarczyło, zrobiliśmy trasę - Negombo-Kandy- Nuwara Eliya - Udawalawe- Mirissa, Kierowca świetny, polecam serdecznie, spełniał wszystkie nasze życzenia i dostosowywał się do potrzeb, nie było żadnej sytuacji , w której czulibyśmy się na coś naciągnięci
:),noclegi organizowaliśmy sobie sami, a za całą wycieczkę razem z odebraniem z lotniska i odwiezieniem z Mirissy na lotnisko zapłaciliśmy 400 dolarów ( 7 osób w tym troje dzieci),
Fajna relacja. Ja bardzo podobna trase zrobilem z zona w listopadzie 2016. Zazdroszcze Rowniny Hortona, bo w porze deszczowej nie bylo szans.U nas tempo bylo troche wolniejsze
:) @kat_lee Prosze nie wprowadzac czytelnikow w blad - od 2016 wstep do jaskin w swiatynii w Dambulli jest bezplatny. Niestety wielu turystow o tym nie wie i zostaja naciagnieci.
@Hemol, a podróżowałeś sam czy z przewodnikiem? Może kupił wam bilety i wspaniałomyślnie o tym nie wspomniał? Byłam w marcu tego roku i z kilku źródeł zostałam poinformowana o konieczności kupna biletu. Jeśli to wałek, to naprawdę na dużą skalę, z oficjalnym budynkiem kasy, dedykowanymi biletami i strażnikami na wejściu, skrupulatnie sprawdzającymi wejściówki
;)Poza tym, aż sie wierzyć nie chce, że taka atrakcja jak Dambulla byłaby za free. Na Sri Lance nie ma nic za darmo, nie dla turystów
:lol:
Ale od początku.
Wylot 04.02.2017 r. WAW-KBP-CMB
Powrót 19.02.2017 r. CMB-KBP-WAW
Cena biletu 2.050 zł
Wiza przez internet 35$
Trip z przewodnikiem 2240$/7 osób (9 dni/8 nocy+hotel ze śniadaniem+odbiór z Tangalle i wzdłuż wybrzeża na lotnisko)
W Negombo lądujemy spóźnieni o godzinę. Formalności i odbiór bagażu kolejna godzina. Na szczęście Buddhi czeka na nas z zimną wodą i odwozi do hostelu.
https://www.booking.com/hotel/lk/sleep-cheap.en-gb.html
05.02.2017 r.
Na dobry początek dnia laguna w Negombo - trochę śmierdziało od wody.
Potem Hinduska Świątynia Murugan Temple z drepczącymi dookoła pawiami. Niestety ja z córką nie mogłam wejść do środka ze względu na krótkie spodenki. Gdy tak stałyśmy podszedł do nas "lokalny młodzieniec" z prośbą, że chce sobie z "młodą" zrobić zdjęcie :D .
Następnie obejrzeliśmy tzw. "pola solne" czyli miejsca gdzie pozyskiwana jest sól.
Po drodze zatrzymujemy się na pierwsze kokosy. Pijemy wodę i wydłubujemy ze środka miąższ - pycha.
Ostatni punkt dzisiejszego dnia to Mihinthale Rajamaha Viharaya (wstęp 5$/os.). Piękny kompleks, który warto zwiedzać wraz z zachodem słońca.
Tu też po raz pierwszy widzimy wszędobylskie małpy.
Nocleg w hotelu
http://www.happyleonihotel.lk/
(basen nie nadawał się do kąpieli)
06.02.2017 r.
Dziś zwiedzamy Anuradhapura (wstęp 25$/os.). Trzeba pamiętać o odpowiednim stroju i ewentualnie skarpetkach (wszędzie chodzi się bez obuwia). Teren jest bardzo rozległy i mimo, że Buddhi podwozi nas z miejsca na miejsce i tak trzeba się dużo nachodzić.
Jadąc samochodem lub spacerując można spotkać takie to okazy.
Wieczorem idziemy na zachód słońca
Nocujemy w hotelu
http://www.booking.com/hotel/lk/siyanco ... wa.pl.html
07.02.2017 r.
Dziś zwiedzamy Muzeum Archeologiczne wraz z zabytkowym miastem Polonnaruwa (wstęp 25$/os.).
Po wyczerpującym poranku czas na egzotyczny posiłek :D
Było dużo i pysznie więc trzeba to spalić :lol:. Czas na Sigiriję (wstęp 30$/os.). Najpierw muzeum, w którym można obejrzeć krótki film jak kompleks pałacowy i twierdza wyglądały w oryginale, a potem wspinaczka po schodach na górę.
A z góry takie widoki.
Dorośli byli grzeczni przez cały dzień więc dostali od Buddhiego prezent - Arak King Edward :), a dzieci na deser rambutana.
Nocleg w hotelu
http://www.acmehotelhabarana.com/
08.02.2017 r.
Dzień rozpoczynamy od Village Safari Tour (20$/os.) czyli przejazd bryczką, krótki rejs łodzią, wizyta w tradycyjnym lankijskim domu i powrót tuk tukiem. W lankijskim domu Panie pokazały jak obrać kokosa i zrobić z miąższu wiórki, a z wiórek pyszne placki, jak wyłuskać ryż czy też jak z chilli za pomocą kamienia zrobić pyszny sos.
Następnie obejrzeliśmy Złotą Świątynię w Dambulli (wstęp bezpłatny, ale proszą o kupno drobiazgu za "co łaska"). Jaskinie są przepiękne, klimatyczne i zawierają nieskończoną liczbę figur i malowideł Buddy.
A po drodze dla oddechu takie widoki.
Następnie odwiedzamy Regent Spice Garden (wstęp bezpłatny i nie ma obowiązku kupowania). Pan pokazuje różne roślinki i przyprawy oraz co z tego otrzymujemy i z czego nas to wyleczy. W takie różne cuda nie wierzę, ale małżonek kupił na moją alergię na słońce (wychodzą mi wypryski/krosty takie jak opryszczka zwana "zimnem" w różnych miejscach, jest to bardzo nieestetyczne i swędzi) olej z drzewa sandałowego wraz z kremem. Normalne leczenie trwa zazwyczaj 2 tygodnie i biorę wtedy antybiotyk i smaruję się dwoma rodzajami maści, a tu SZOK. Posmarowałam opryszczkę przez 2 kolejne wieczory i wszystko zeszło. Tanio nie było ale warto.
Buddhi nas pogania bo musimy pędzić do Kandy na pokaz Regionalnych Tańców (wstęp 1000 LKR/os.)
Po występie szybko przemieszczamy się do Świątyni Zęba Buddy (wstęp 1500 LKR/os.). Jest po zmroku więc wszystko jest pięknie oświetlone i unosi się zapach kadzideł. W środku dużo ludzi, bo niedługo otworzą się drzwiczki i pielgrzymi wraz z turystami będą mogli przejść i ujrzeć ząb. Powiem szczerze, wszyscy się pchali, a przed otwartymi drzwiczkami byłam może 2 sekundy (nie wolno się zatrzymywać) i .... coś widziałam ale ząb to raczej nie był.
Intensywny dzień kończymy w hotelu z pięknym widokiem na miasto.
http://www.peakresidencekandy.com/
09.02.2017
Po śniadaniu kręcimy się po Kandy i robimy drobne zakupy.
Następnie odwiedzamy http://www.hemachandras.com/ czyli miejsce gdzie są obrabiane kamienie i sprzedawane gotowe wyroby jubilerskie (wstęp bezpłatny). Na początek oglądamy film jak powstaje kopalnia i jak wydobywane są kamienie. Potem przechodzimy przez zakład między stanowiskami, gdzie można zobaczyć jak ręcznie wykonywane są pierścionki, kolczyki czy naszyjniki. Cała wycieczka jest tak sprytnie zorganizowana, że aby wyjść trzeba przejść przez sklep :lol: Niestety "nie dla psa kiełbasa" - ceny od kilkuset do kilku tysięcy $ :shock: zabiły mnie. Ale jak kogoś stać to jak najbardziej. Wyroby piękne, oryginalne i na wszystko otrzymuje się certyfikat.
Jadąc dalej drogą natknęliśmy się na taki niespotykany dla nas widok. Drzewo całe oblepione wielkimi nietoperzami.
Było jeszcze przed południem, gdy okazało się, że mamy dużo wolnego czasu w dniu dzisiejszym (o co chodzi Buddhiemu - wolny czas, to niemożliwe, coś knuje :D ). I choć Elephant Orphanage nie mieliśmy w planie to stwierdziliśmy, że skoro jest czas to jedziemy do Pinnawala (wstęp 2500 LKR/os.). Biletów można nie kupować, jeżeli chce się obejrzeć jak słonie idą nad rzekę (są tam ok. 2h), a potem wracają.
W drodze do hostelu Buddhi opowiada nam o Adam's Peak i dopiero wtedy wszyscy "zakumali", że my tam mamy wejść :shock: :lol: . Dzieci słysząc szczegóły od razu zorganizowały protest. Przedsmakiem tego co nas czeka, jest wejście do pokoju w hostelu. Budynek przylepiony jest do góry i nie ma windy, więc na wysokość ok. 6 piętra trzeba iść z buta po niewymiarowych schodach.
A oto nasz hostel
http://www.booking.com/hotel/lk/punsisi-rest.pl.html
10.02.2017 r.
Powiedziało się A, więc trzeba powiedzieć B i o godz. 1:00 wyruszamy w drogę na szczyt. Cała trasa jest oświetlona, a przez pierwsze kilometry idzie się wzdłuż niezliczonej ilości straganów z bibelotami i jedzeniem. Trafiliśmy niestety na Święto Pełni Księżyca i weekend jednocześnie więc pielgrzymów były setki jak nie tysiące. W takiej masie ludzi szło się bardzo ciężko. Jedni lewą stroną, inni prawą, a jeszcze inni środkiem. Momentami miałam wrażenie, że częściej chodzę od lewa do prawa omijając ludzi niż do góry. Do tego schody, schody i jeszcze raz schody. Wysokie, długie, niskie, krzywe - tragedia (wiem, wiem kiepskiej baletnicy .... i tak dalej). Syn zaczął marudzić, że zaczyna go boleć brzuch, ale jeszcze trochę da radę. Im wyżej tym było coraz zimniej i coraz więcej ludzi, a wokoło czuć pot i mocz. Gdy przeszliśmy mniej więcej 3/4 drogi nogi zaczęły piec niemiłosiernie więc zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek i głosowanie. Jednogłośnie poddajemy się i schodzimy. Nasi przyjaciele twardo poszli dalej, ale ze względu na dużą liczbę pielgrzymów utknęli 30 m przed bramą. Wschód słońca widzieli i nawet pokazali nam zdjęcia :D . Do pokoju dotarliśmy o 5:00, ale o spaniu nie ma mowy, bo o 6:00 z "radiowęzła" rozlegają się modlitwy i śpiewy na całą okolicę.
Widok z tarasu hostelowego pokoju.
Po nocnych męczarniach czas na piękne widoki i wodospady.